Dzisiaj jeszcze raz wspomnę o infekcjach, jest to bowiem, poza zachowaniem spokoju, stosowaniem rozsądnej diety, sprawa, moim zdaniem, jedna z najważniejszych mających wpływ na nasze zdrowie. Niedoleczone infekcje ciągną się za nami latami, chociaż nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. W tym miejscu chciałabym opisać, w jaki sposób usiłowałam uniknąć chorób infekcyjnych u moich córek. Kiedy chodziły do przedszkola- zerówki, miały, jak każde dziecko, kontakt z chorymi rówieśnikami. Ciągle " łapały" infekcje. Pewnie są też alergiczkami, gdyż po przebiegnięciu kilku metrów w okresie wiosennym prawie natychmiast miały katar, a następnego dnia już dołączał się kaszel z dusznością. Chcąc uniemożliwić rozwinięciu się infekcji po kontaktach z chorymi koleżankami, po przyjściu do domu, w celu oczyszczenia nosogardzieli z wirusów, płukały nos wodą z solą i wypluwały ją ustami. Bardzo chciały chodzić do zerówki, więc robiły to bardzo chętnie. Robiłam to z głębokim przekonaniem wierząc, że osiągnę upragniony cel, tzn.że ograniczę u nich występowanie infekcji do minimum. Niestety, nie udało się. Wirusy, alergeny pewnie też dostawały się do ich organizmu oczami. Właśnie od oczu wtedy zaczynały się u nich dość poważne infekcje. Oczy robiły się całe czerwone, jak u królika. Uświadomiłam sobie wtedy, że muszę coś zrobić z tymi niekończącymi się infekcjami, coś bardziej radykalnego, bo w przeciwnym razie się wykończę. Prawie ciągle były chore, najpierw jedna, potem druga. Druga z bliźniaczek chorowała zawsze z opóźnieniem, więc za każdym razem łudziłam się, że nie zachoruje. Jednak u niej infekcja pojawiała się później, ale trudniej było ją wyleczyć. Leczyłam obie córki starannie dobranymi lekami homeopatycznymi. Pomimo tego, że obie były wyleczone i naprawdę doleczone, a infekcja zeszła z organizmu tak, jak powinna- nosem, znowu szybko były ponownie chore.
W tym miejscu wspomnę o leczeniu krzemem. Dr Rybczyński ten super homeopatyczny roztwór alkoholowy aktywnego krzemu nazwał preparatem ANRY. Preparat ten wzmaga odporność organizmu, dlatego też leczy wiele chorób łącznie z nowotworami. Nie będę rozpisywać się na ten temat, gdyż każdy może przeczytać o tym w internecie. Wspomnę tylko, że podałam ten preparat córkom i dzięki niemu właśnie przestały tak bardzo chorować. Od momentu, kiedy zażyły preparat ANRY infekcje przestały schodzić do oskrzeli, zostały wyeliminowane duszności. Oddaliło się zagrożenie astmą. Dziewczynki po prostu chorowały już tylko wtedy, jak się ewidentnie przeziębiły, czy zaraziły, np. grypą. Na pewno krzem nie wyeliminował całkowicie chorób z ich życia, jednak leki homeopatyczne od tej pory były bardziej skuteczne w ich leczeniu, a infekcje z oskrzeli przeniosły się wyżej. Teraz problem, jeżeli się pojawiał, to był z gardłem, a chyba lepiej jest chorować na zapalenie gardła, niż na zapalenie oskrzeli. Wiem, najlepiej jest w ogóle nie chorować, ja też tak bym chciała. Chciałabym tylko przestrzec, że jeżeli ktoś zdecyduje się zażyć ten krzem- ANRY, lub podać go dziecku, to musi liczyć się z tym, że organizm będzie się oczyszczać z toksyn bakteryjnych, więc najprawdopodobniej będzie gorączkował i w ogóle u takiego chorego mogą w okresie pół roku od zażycia krzemu wystąpić objawy grypy. Choroby, które zostały stłumione antybiotykami mogą leczyć się w taki sposób, że będą ponownie ropiały. Z tym niejeden rodzic może mieć problem, gdyż już słyszymy, co będzie mówił na ten temat lekarz. Na pewno przepisze antybiotyk, a należałoby go jak najbardziej uniknąć. Owszem, może zdarzyć się sytuacja, że nie będzie wyjścia i trzeba będzie go podać choremu, ale tylko w ostateczności. Nie chciałabym jednak brać odpowiedzialności za te rady, każdy będzie musiał sam podjąć decyzję w tej sprawie, ewentualnie poradzić się kogoś kompetentnego.