sobota, 17 lutego 2018

Jak to jest z tą grypą?

              Często zastanawiamy się, dlaczego właśnie teraz, w tym momencie "złapaliśmy " wirusa i leżymy obłożnie chorzy, mamy również trudności w doleczeniu się z niej tak do końca. Zupełnie inaczej rokuje grypa, którą zaraziliśmy się od innych chorych, zupełnie inaczej, gdy wcześniej byliśmy przeziębieni, nawet funkcjonowaliśmy z tym przeziębieniem do czasu, gdy nie natrafiliśmy na bliską obecność chorego na grypę. Wtedy osłabiony przeziębieniem organizm natychmiast " łapie" tą trudną do wyleczenia chorobę i naprawdę trzeba się bardzo postarać, żeby z niej "wyjść". Ja również z tego powodu tak długo się nie odzywałam, gdyż powaliła mnie grypa taka, jaką ostatnio miałam chyba w dzieciństwie, a to już było bardzo dawno. Po niej miałam awersję do pisania, myślenia itp. Wykończyła mnie ta ogólnoustrojowa choroba, ale dałam radę, pokonałam ją, chociaż przyznam, że już traciłam nadzieję. Z całą pewnością muszę stwierdzić, że są takie infekcje, które tak bardzo osłabiają organizm, że nie chcą poddać się zwykłym lekom homeopatycznym. W takich sytuacjach nawet dobrze dobrane leki homeopatyczne zwyczajnie nie pomagają, albo pomagają na krótko i choroba postępuje. W moim przypadku (i nie tylko moim) potrzebny był nozod, no i super homeopatyczny roztwór krzemu- dawny preparat ANRY. Nazwa taka powstała od pierwszych liter imienia i nazwiska producenta tego preparatu Anatola Rybczyńskiego. Pisze on, że nie chodzi tu o ilościowy niedobór krzemu, ale o zaburzenia metabolizmu krzemu, z upośledzeniem krzemowo- energetycznej matrycy organizmu, które to prowadzi do wszystkich chorób, łącznie z nowotworami. Po zażyciu tego preparatu już na drugi dzięń pojawiło się ropienie, a więc pozorne pogorszenie, ale dopiero wtedy wiedziałam, jak się leczyć- zrobił się obraz konkretnego leku, ale i tak całkowite wyleczenie blokował jeszcze wirus. Jednak reakcja po podaniu preparatu była jak najbardziej prawidłowa. Tak więc antybiotyki tym bardziej nie dadzą rady takim infekcjom, jeszcze bardziej osłabią organizm tak, że następna będzie o wiele szybciej, zwłaszcza u osłabionych osób, których obecnie jest coraz więcej. Tak więc poprawa stanu zdrowia będzie krótkotrwała albo żadna. Jednak, kiedy chodzi o ratowanie życia, kiedy boimy się już najgorszego podajemy je i jest to najrozsądniejsze, co można w takiej chwili zrobić. Czytałam, że jakieś dziecko miało temperaturę 42 stopnie, a matka jeszcze pisała na stronie Homeopatii, radziła się, co robić, gdyż bała się, że skończy się to szpitalem, jakby nie zdawała sobie sprawy, czym grozi tak wysoka temperatura.