Już długo zbieram się, żeby opisać przypadek leczenia jednego z 4- letnich bliźniaków, który ok. 4 miesiące po "wyleczeniu"szkarlatyny antybiotykiem rozchorował się ponownie. Antybiotykiem również leczył zapalenie oskrzeli, kiedy miał roczek. Michał, bo tak miał na imię, zachorował kilka dni po bracie i o wiele trudniej było go wyleczyć, niż tego, który zachorował, jako pierwszy. Podobnie było z moimi bliźniaczkami- ta, która zachorowała jako druga, przechodziła infekcję o wiele gorzej. Miało to miejsce, kiedy (za każdym razem zresztą) miałam nadzieję, że już nie zachoruje- tym bardziej byłam zawiedziona i rozczarowana. U Michała choroba rozpoczęła się bólem prawego ucha poprzedzonego katarem, który nie chciał schodzić, jak to określiła mama chłopca. Michał otrzymał Hepar sulfuris. Po leku tym pojawił się w nocy kaszel bardzo męczący, suchy, przy którym w końcu coś się tam oderwało, a nawet wydawał się mokry- i tak na zmianę. Jeśli chodzi o ucho, to zabolało w nocy i ból ustąpił bez żadnego leku, jeszcze przed podaniem Hepar sulfuris. Ok. 2 dni przed bólem ucha pojawił się katar, którego nie dało się wydmuchać. Przyczyną takiego stanu rzeczy może być gęsta wydzielina lub obrzęk śluzówki. Możliwe jest, że jedno i drugie. W związku z tym, że 4 miesiące wcześniej chorował na szkarlatynę leczoną antybiotykiem, jak już wspomniałam wcześniej, należało brać pod uwagę, że wydzielina jest gęsta. Lekarz stwierdził infekcję górnych dróg oddechowych: lekko czerwone gardło przy powiększonych migdałkach. Chłopiec nie gorączkował, w nocy i w pozycji leżącej czuł się gorzej, kaszel był bardziej męczący. W dzień Michał był płaczliwy, chociaż jadł normalnie i bawił się. Po Hepar sulfuris nos zrobił się drożny, ale wydzielina biała i gęsta, drażniąca głównie spływała gardłem i to ona powodowała lub potęgowała ten kaszel. Pojawił się również ból gardła (wcześniej gardło nie bolało), kaszel już był tylko mokry, charczący od flegmy- męczący. Został podany Mercurius solubilis. Lek ten pozornie rozwiązał sprawę kataru. Początkowo dziecku ładnie odrywała się wydzielina. Jednak w końcu kaszel zrobił się suchy, nasilał się przy głębokim wdechu. Zaleciłam mamie, żeby podała Michałowi Bryonię. Nie trzeba było długo czekać, żeby ustąpił też kaszel. Jednak paciorkowce, które nie zostały wyleczone, lecz tylko stłumione antybiotykiem nie dały za wygraną. Zrobiło się spuchnięte i zaczerwienione prawe oczko. Po podaniu Apisu brak kaszlu, kataru- nosek drożny. Oczko było lepsze, ale w dalszym ciągu zaczerwienione. Jednak doświadczyłam niejednokrotnie, że dopóki nie jest coś (w tym wypadku oczko) zupełnie wyleczone, to jeszcze może być różnie. W gardle przeszkadzała chłopcu zalegająca wydzielina. W końcu zdecydowałam się na Cinnabaris. Zaczął schodzić żółty katar, przy którym początkowo Michał mówił przez nos. Potem pojawiła się obfita wydzielina z nosa, nasilił się prawostronny ból gardła, odczucie zimna, poty, gorączka- początkowo 37,7, potem 38,6. Dołączyłam do leczenia Belladonnę. Ponownie zaleciłam Mercurius solubilis i Notakehl dwa razy dziennie. W wyniku takiego leczenia minęła gorączka, z noska schodził żółty, lejący katar, sam wychodził z noska- tak powiedziała mama chłopca. Oczko było w dalszym ciągu zaczerwienione. Nic dziwnego, przecież p. dr stwierdziła również zapalenie spojówek. Do Mercuriusa solubilis, Belladonny i Notakehlu zaleciłam jeszcze Pyrogenium. Kiedy po 5- dniowym leczeniu tymi lekami (Pyrogenium zostało podane 3 razy), w dalszym ciągu wydzieliny były żółte, oczko zaczerwienione i utrzymywał się kaszel, zaczęłam zastanawiać się, czy Mercurius solubilis to był dobry wybór, chociaż wiele objawów oraz przebyta szkarlatyna wskazywały w tym momencie właśnie na ten lek. Zapytałam mamy Michała, jak przebiegało zapalenie oskrzeli, które było leczone antybiotykiem 3 lata wcześniej. Usłyszałam, że kaszel był bardzo suchy, duszący- w dzień i w nocy, nasilał się godzinę przed i dwie godziny po północy. Wtedy zaleciłam Arsenicum album. Krótko przed zaaplikowaniem tego leku chłopiec zrobił się marudny, pojawiło się też kichanie. W wydzielinie z nosa, która była dalej żółta, pojawiły się też pasemka krwi. Zarówno kichanie, jak i złe samopoczucie minęło już po pierwszej dawce Arsenicum album. W końcu zostało wyleczone zapalenie spojówek, minął też radykalnie kaszel oraz krwawe niteczki krwi z nosa. Jednak w dalszym ciągu utrzymywały się żółte wydzieliny z nosa. Chłopiec miał przy nich bardzo dobre samopoczucie. Leczenie Arsenicum album trwało 5 dni. Do niego dołączony został Hydrastis. Te dwa leki podawane na zmianę, łącznie z Notakehlem wyleczyły Michała do końca. Trwało to trochę dłużej, może dlatego, że przez pewien czas leczenia dziecka nie wiedziałam, że chorował na zapalenie oskrzeli i szkarlatynę. Taki fakt naprawdę jest bardzo istotny i zmienia w dużym stopniu sposób leczenia. Nadmienię jeszcze, że w czasie mojego leczenia chłopiec nie brał nic innego, poza lekami homeopatycznymi, chociaż lekarz przepisał mu różne specyfiki. Korzystał z jego pomocy tylko po to, żeby uzyskać diagnozę. Całe leczenie trwało ok. sześć tygodni.