środa, 3 maja 2017

Sącząca się wydzielina z kończyn dolnych czy to na pewno skutek niewydolności krążenia?

                   Moja 80- letnia mama od lat leczyła się bezskutecznie lekami chemicznymi  na nadciśnienie.  Regulowała to nadciśnienie lekami homeopatycznymi, różnymi na poszczególnych etapach życia, zmienianymi w zależności od przyczyny jego wystąpienia. Kierowałam tym leczeniem przez lata, najpierw zalecałam odpowiednie leczenie w rozmowach telefonicznych. W późniejszych latach, kiedy mama już zamieszkała u mnie miałam ułatwione zadanie. Wiele razy mama była hospitalizowana z powodu migotania przedsionków.  Poza lekami, które jej zalecano, a które nie były skuteczne, stosowano Heparynę, czasami zastrzyki przeciwko miażdżycy podawane do brzucha. Jednak dopiero indywidualnie dobrany lek homeopatyczny, przerywał to nieszczęsne migotanie przedsionków. Piszę "nieszczęsne", gdyż każde takie migotanie bardzo osłabiało moją mamę. W czasie jego trwania  następuje bowiem upośledzenie krążenia. Najgroźniejszym powikłaniem tego stanu jest tworzenie się zakrzepów w przedsionkach wskutek zwolnionego prądu krwi. 
                           Nic więc dziwnego, że kiedy pojawiła się u mamy sącząca się wydzielina z kończyn dolnych, lekarz prowadzący leczenie mojej mamy uznał, że jest to skutek niewydolności krążenia. Chciałabym zaznaczyć, że wydzielina była bardzo obfita, bardzo utrudniała życie mojej mamie, przeciekała przez bandaże, często trzeba było je zmieniać. Jednak nie mogłam się zgodzić z diagnozą lekarza, chociaż bardzo go szanowałam. Zauważyłam bowiem, że zanim pojawiła się ta wydzielina z kończyn dolnych, moja mama bardzo mocno drapała nogi, aż do krwi. Wskutek osłabionego krążenia, ale jeszcze nie była to niewydolność nogi  bardzo mamę swędziały. Założyłam więc, że jest to wydzielina bakteryjna i skierowałam leczenie na tę chorobę, na zapalenie skóry.  Kiedy próbowałam zasugerować lekarzowi, że jest to najprawdopodobniej  zapalenie, stanowczo zaprzeczył. Wiem na pewno, że nie udałoby mi się wyleczyć tego schorzenia, gdyby było ono skutkiem niewydolności krążenia. Koleżanka opiekująca się starszymi ludźmi zagranicą wie że taka wydzielina towarzyszy chorym do końca życia. Potwierdziła to również zaprzyjaźniona  dr Homeopata. Nie muszę chyba pisać, jaka wielka była  radość moja  i całej rodziny, najbardziej jednak mamy, kiedy skóra zagoiła się zupełnie. Stosowałam leki homeopatyczne , jakie stosuje się przy ropnych bakteryjnych zapaleniach. Były to na pewno: Hepar sulfuris, nozod Pyrogenium, Silicea. Nie pamiętam, czy podawałam Mercurius solubilis. Wiem na pewno jednak, że zakończyłam leczenie Phosphorus-em
                       Tak wielkie są możliwości leczenia homeopatycznego. Moja mama zachowała komfort życia, do końca życia chodziła bez żadnych bandaży, a lekarz, który widział, że zmiany cofnęły się  nie powiedział dosłownie nic. Dodam tylko, ale to już chyba samo z siebie wynika, że leczenie mamy prowadziłam w czasie, kiedy była hospitalizowana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz