Już od kilku tygodni waham się, czy opisać ten przypadek czy może inny. W końcu jednak zdecydowałam się. Jedna z córek mojej kuzynki jest już 35- letnią kobietą, która obecnie ma już swoje dziecko, 5- letniego synka Adrianka. Był czas, że widywałyśmy się bardzo często, zanim kuzynka wraz z rodziną wyprowadziła się do innego miasta. Jednak okres czasu, który spędzałyśmy wspólnie pozwolił mi dobrze poznać tę córkę, o której chcę dzisiaj pisać. Była wtedy dzieckiem- najpierw podlotkiem, później nastolatką, w końcu panną...Kiedy wyprowadzili się, w dalszym ciągu znałam wiele faktów z życia Bożeny ( bo tak ma na imię) z opowiadań jej mamy. Wiedziałam od niej na bieżąco, jakie miała problemy zdrowotne, a to z żołądkiem, potem z trądzikiem- w końcu pojawiła się nadwaga, (może nie w całym tego słowa znaczeniu), nie mówiąc o banalnej infekcji, która wystąpiła po pewnym casie brania leku konstytucjonalnego. Matka powtarzała jej ciągle, żeby zadzwoniła do cioci. Jednak upłynęło kilka lat, zanim to się stało. Nie dzwoniła, chociaż synkowi serwowano już sterydy w inhalacjach / lub do psikania w aerozolu /, zalecano syropy rozszerzające oskrzela, ułatwiające odkrztuszanie. Bez nich bowiem stan dziecka określano, jako astma wczesnodziecięca. Nie dzwoniła, kiedy Adrianek spał z otwartą buzią, ciągle się ślinił, chrapał i niewyraźnie mówił, jakby miał kluskę w gardle. Zawisła więc nad nim groźba usunięcia trzeciego migdała, na co Bożena nie miała najmniejszej ochoty. W końcu jednak zadzwoniła- co więc na nią wpłynęło? W czasie jednej z rozmów z kuzynką mówię: niech bierze Pulsatillę przez kilka dni codziennie, potem co drugi dzień, aż w końcu dwa razy w tygodniu. Zapamiętałam ją bowiem, jako osobę nieśmiałą i miała wiele cech charakterystycznych dla tego leku: była przede wszystkim bardzo łagodna i uległa, co wcale nie znaczy, że nie była drażliwa. Odczuwała strach przed samotnością i ciemnością. Często bywała smutna i rozżalona, a przy tym nadwrażliwa i płaczliwa. Nie mogła nigdy zdecydować się, czego chce. Jeśli chodzi o modalności, to zdecydowanie domagała się świeżego powietrza i przewiewu. Problemy z trawieniem, o których wiedziałam, poza tym żółte, niedrażniące wydzieliny potwierdziły tylko mój wybór. Kiedy w końcu zadzwoniła do mnie, była raptem po tygodniu brania Pulsatilli- odważyła się w końcu! W następny poście postaram się opisać leczenie małego Adrianka, którego problemy zdrowotne przedstawiła mi w osobistej rozmowie telefonicznej. Jeśli chodzi o nią samą, to bardzo szybko schudła 4 kg i chudnie w dalszym ciągu. Poprawiła się jej bowiem praca wątroby i jelit. Skóra jest lepsza z każdym dniem- cytuję jej słowa. Banalna infekcja (może nie taka banalna) ustąpiła po wtrąceniu do leczenia dwóch dawek Bryoni i Hepara sulfuris. Obecnie jest w dalszy ciągu na Pulsatilli. Dla mnie największym osiągnięciem jest to, że cała nieśmiałość zniknęła jak kamfora. Obecnie rozmawiam z Bożeną więcej, niż z jej mamą.
Już drugi raz opisuję przypadek choroby leczony Pulsatillą. Jednak w tym pierwszym (post:" Typy dzieci") po podaniu tego leku powróciły niewielkie świsty w oskrzelach, co szybko skorygowałam. Kierowałam się stosunkiem, jaki miało dziecko do mamy, gorącymi stopami, które wystawiał chłopczyk spod kołdry- w ogóle było mu zawsze gorąco, również stanem skóry, której swędzenie nasilało się wieczorem i w cieple. Stan jego zdrowia cechowała również zmienność, jednak Pulsatilla zawiodła. Za jakiś czas został podany Sulfur, po którym przez jakiś czas chłopiec był zdrowy. Podobnie, jak Pulsatilla ma w obrazie silną więź z matką, którą chce zawładnąć, przeważnie musi tak być, jak on chce. Jest także typem gorącym, również ma problemy ze skórą, która swędzi i piecze bardziej nocą i w cieple, jak też po myciu. Jednak po każdym zmarznięciu, przewianiu czy zmoknięciu chłopiec ponownie jest chory. Mama jego zapewnia, że mimo tego, iż syn choruje nadal, to jednak przebieg tych chorób jest inny, gdyż szybciej wraca do zdrowia i jego organizm walczy reagując gorączką. Po ostatnim przeziębieniu choroba zlokalizowana była już tylko w gardle i krtani. Obecnie leczony jest lekiem Lachesis, za którym jednoznacznie przemawia fakt uporczywie zatkanego nosa (lewej dziurki), powiększenia węzłów chłonnych (z lewej strony), jak też drapiący płytki kaszel, wywołujący duszności, przy czym wydzielina z prawej dziurki była zielona, więc w dalszym ciągu infekcja miała charakter bakteryjny. Piszę "miała", gdyż obecnie nie ma już tej wydzieliny, lewa dziurka nosa jest odetkana oraz ustąpił kaszel. To wyzdrowienie poprzedziło wystąpienie gorączki 38,4, która sama szybko ustąpiła. Spodziewam się, że również węzły chłonne wrócą do normalnej wielkości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz