czwartek, 11 listopada 2021

Skąd biorą się trudne do wyleczenia infekcje

                 To jest właśnie ta pora, kiedy najwięcej chorujemy. Chorują nasze dzieci, nasi znajomi, najbliżsi i my sami. Niejednokrotnie nie jest nam łatwo się wyleczyć. Często zawodzą nawet te wychwalane, dobrze naszym zdaniem dobrane, leki homeopatyczne. Jednak kiedy w końcu uda nam się osiągnąć upragniony cel- wyleczenie, odczuwamy ogromną satysfakcję. Dlaczego tak się dzieje, że kiedy zrobi się chłodno, temperatura zmienia się z dnia na dzień, wieją silne wiatry i to przy jednocześnie słonecznej pogodzie, sugerującej, że jest ciepło, wtedy właśnie powstają takie groźne infekcje? Odpowiedź jest oczywista- przeziębiamy się. Najdziwniejsze jest to, że długo jeszcze po przeziębieniu potrafimy czuć się w miarę dobrze i normalnie funkcjonować. Dopiero wtedy, gdy już mocno się tym przeziębieniem osłabimy, dodatkowo przemęczymy- niedośpimy, a w dodatku przeżyjemy jakiś nagły stres, wtedy w końcu zachorujemy. Wtedy  "złapiemy" jakiegoś wirusa, np. RSV, który u większych dzieci  odpowiada za infekcje dróg oddechowych, a u niemowląt jest najczęstszą przyczyną chorób dolnych dróg oddechowych- zapaleń płuc czy oskrzelików. U dorosłych natomiast skutkiem zakażenia wirusem RSV jest katar, ból gardła, kaszel. U starszych osób, którzy mają zaburzenia odporności może dojść do zapalenia płuc, ale nie tylko u takich osób. Właśnie osoby, które wcześniej się przeziębiły, co wcześniej udało mi się ustalić i kilka tygodni "chodziły" z tym przeziębieniem, o wiele dłużej leczyły się zanim osiągnęły zamierzony skutek, gdyż wywiązały się u nich mieszane infekcje wirusowo- bakteryjne, chociaż zaznaczyć trzeba, że prawie zawsze u większości osób w przypadku zachorowania na infekcję wirusową, dochodzi jeszcze do nadkażenia bakteryjnego, jednak nie w takim stopniu, jak w przypadku ewidentnego przeziębienia się. W przypadku zachorowania na grypę, sprawa wygląda podobnie. Łatwiej ją przechodzimy, gdy grypą się tylko zarazimy, o wiele gorzej natomiast, gdy wirusa grypy "złapiemy" w wyniku przewiania- przeziębienia. Kiedy mam do czynienia z zachorowaniem kogokolwiek, staram się przede wszystkim ustalić, jaka pogada była w czasie, której chory podejrzewa, że się przeziębił. Poza tym, co w ogóle przeżył, czy został w jakiś sposób zraniony, obrażony, a może się czegoś przestraszył. Może pracował więcej, niż powinien- do późna w nocy. Dopiero wtedy ustalam, jakie objawy ma chory, no i często nie obejdzie się bez diagnozy lekarskiej. Kiedy już wiem, że w dniu potencjalnego przeziębienia wiał zimny wiatr, biorę pod uwagę Aconitum, Spongię, Bryonię, Hepar sulfuris. Jeżeli chory w tym czasie, kiedy wiało był spocony i nastąpiło gwałtowne oziębienie rozgrzanego organizmu, należy pomyśleć o Bryoni, Gelsemium, Dulcamarze, Rhusie tox, jak również o bardzo ważnym leku, jakim jest Silicea. Z kolei przeziębienie w czasie pogody zimnej i wilgotnej, nasuwa na myśl takie leki, jak Dulcamara, Natrium sulfuricum, Silicea, Barium chloratum, Kalium carbonicum. Barium jest lekiem również wrażliwym na przeciągi. Pacjent będący w jego obrazie, jest zawsze zmarznięty, odczuwa chłód. Podobnie jest z lekiem Kalium carbonicum. Pacjentom potrzebującym tego leku jest zawsze zimno tak bardzo, że aż się trzęsą, również ci pacjenci są wrażliwi na przeciągi i ruch powietrza. Podobnie, jak pacjenci będący w obrazie Silicei, łatwo się pocą.  Szok, przestrach, które poprzedzały zachorowanie, to Gelsemium, Apis czy Opium, jeżeli również będą zgadzały się objawy, jakie są w obrazie tych leków. Jeszcze jest oburzenie i różne inne emocje, myślimy wtedy o Silicei ( w przypadku Silicei w wyniku oburzenia pojawiają się dolegliwości brzuszne), czy Phosphorusie. Arsenicum album jest odpowiednim lekiem dla osób, które są bardzo wrażliwe na zimno, wtedy właśnie się przeziębiają. Silicea najczęściej jest zmarznięta i bardzo jej szkodzą przeciągi i zimno. Łatwo się przegrzewa i poci. W związku z tym, nie jest trudno "u niej" o stłumienie potów. Podobnie jest u osób, którym może pomóc  Hepar sulfuris. Również ten lek ma w obrazie pogorszenie w zimnie i przeciągach, a samemu choremu jest tak zimno, że pogorszyć jego stan (np. kaszel), może odsłonięcie nawet najmniejszej części ciała, tym bardziej, że również się mocno poci. Poza tym diagnoza lekarska może również okazać się bardzo pomocna zwłaszcza wtedy, kiedy już wiemy, że wywiązało się, powiedzmy- zapalenie oskrzeli i słychać w nich świsty, rzężenia. Wtedy leczenie należy pozostawić komuś doświadczonemu w leczeniu takich schorzeń.

poniedziałek, 24 sierpnia 2020

Trudności w leczeniu skomplikowanych infekcji ogólnoustrojowych

   Może powinnam w tym trudny.m czasie- w dobie epidemii koronawirusa - napisać coś o nim, o lekach, które mogłyby się okazać skuteczne w jego zwalczaniu, tzn. w wyleczeniu objawów towarzyszących zakażeniu koronawirusem takich, jak gorączka, zapalenie płuc z towarzyszącą dusznością, a także biegunka. Jednak nie będę o tym pisać, bowiem na ten temat wypowiedziął się już niejeden homeopata. Osoby należące do grupy "Homeopatia Polska" miały możliwość posłuchać, co na ten temat mówi dr Piotr Pałagin, Homeopata- irydolog lek. med. Hanna Chmiel Pietriczenko, jak również, jakie środki zaradcze na Korona Wirus Covid- 19 zalecili hinduscy homeopaci, łącznie z Rajanem Sankaranem.  Zdarza się, że pojawi się taka infekcja, podczas której chore jest wszystko: zatoki, ucho środkowe, spojówki- na czele z gardłem, z nosa ropa, z oczu ropa, a gardło całe przekrwione. Poza tym pojawia się biegunka, czy ból żołądka. Jak poradzić sobie w takiej sytuacji? Naprawdę, nie jest to łatwe. Uniknięcie wtedy antybiotyku wymaga od homeopaty dużej wiedzy- znajomości obrazu wielu różnych leków: ze świata roślin, zwierząt i minerałów, przeprowadzenie dokładnego wywiadu, poznanie problemów psychicznych pacjenta, zwłaszcza lęków, zaobserwowanie zachowania- chociażby podczas wizyty i w czasie zbierania wywiadu- wszystko to w celu dobrania odpowiedniego leku.  W przeciwnym razie może się udać, a może i nie...Jeżeli będziemy zmuszeni w takiej trudnej sytuacji podać antybiotyk czy jakiś wziewny steryd, to niestety, ale najprawdopodobniej po jakimś czasie infekcja wróci w takim samym stanie, w jakim zmuszeni byliśmy poddać się, przerwać leczenie homeopatyczne i dalej już "leczyć" metodami alopatycznymi. U jednego względny spokój będzie trwał 3 miesiące, a u innego pół roku. Wszystko zależy od odporności danego człowieka, ale też od wielu innych czynników, m. in.od tego, czy będziemy przemęczeni czy nie, jak również od tego, jaką porę roku mamy: pogodne lato, czy wietrzną, wilgotną jesień, lub zimę.  Nie będę rozpisywać się na ten temat, gdyż sama jeszcze wiele muszę się nauczyć. W następnym poście napiszę, co udało mi się wyleczyć, w czym pomóc kobiecie będącej w zaawansowanej ciąży. Mam nadzieję, że będzie to szybciej, niż za pół roku. 

wtorek, 14 stycznia 2020

Infekcje i jeszcze raz infekcje

   Już zaczął się piąty miesiąc zwiększonej zachorowalności na różne infekcje.  Zaczęły się kaszle, katary- zapalenia zatok, oskrzeli, które często trwają i trwają, nie można ich niczym pokonać, pomimo zastosowania- zdawałoby się właściwego leczenia, nawet homeopatycznego. Już dawno miałam zamiar napisać ten post. Jednak nie znalazłam na to czasu, gdyż ciągle trzeba było o kimś myśleć, jak mu pomóc. Jak wyleczony ktoś, to znowu inna osoba potrzebowała pomocy. Myślę jednak, że informacje, które podam tak naprawdę nigdy nie tracą na aktualności. Wirusy Coxsackie przysparzają wiele zdawałoby się niegroźnych problemów dzieciom czy dorosłym podatnym na zakażenia nimi. Jest ich bardzo wiele typów i w zależności, którym chory zostanie zarażony, powodują różne schorzenia. Najbardziej popularnym schorzeniem wywołanym przez wirusa Coxsackie z grupy A jest Herpangina, czyli opryszczkowe zapalenie gardła. Choroba ta objawia się bólem gardła, gorączką oraz zmianami umiejscowionymi najczęściej na tylnej ścianie gardła w postaci grudek, pęcherzyków na zaczerwienionym podłożu.Mogą też występować na podniebieniu miękkim, języczku i łukach podniebiennych. Kiedy chory pozbędzie się już wykwitów, pozostają po nich nadżerki. Herpanginę leczy się lekiem Rhus tox, kiedy zmiany mają postać małych pęcherzyków. Jednak, kiedy pęcherze są większe, może dobrze zadziałać Cantharis. Nie będę pisała o wszystkich schorzeniach, które może wywołać wirus Coxsackie. Powodują one jednak bardzo wiele chorób dotyczących dużej ilości narządów- głównie układu pokarmowego, nerwowego, skóry i błon śluzowych. Jeśli chodzi o choroby przewodu pokarmowego, głównie biegunki, wymioty- potocznie nazwane grypą żołądkową, dużo mówi się o leczeniu lekiem Nux vomica i Arsenicum album, rzadziej natomiast o Podophyllum, Baptisi. Szczególnie ten ostatni lek okazuje się bardzo przydatny w takich właśnie poważnych stanach zakaźnych i zatruciach. Objawy Baptisi są podobne do objawów występujących w obrazie Gelsemium. Jednak stan chorego w obrazie Baptisi jest poważny. Pacjent nie tyle, że jest senny, co może wręcz zasypiać w trakcie rozmowy. Ciało jest obolałe, twarz ciemna i obrzęknięta, występuje silny ból głowy, wargi są sinawe i mogą krwawić. W jamie ustnej i w gardle mogą pojawić się bolesne owrzodzenia. Takie zmiany występują też najprawdopodobniej w przewodzie pokarmowym- stąd wymioty i biegunki. Z mniej znanych objawów występujących w obrazie tego leku jest zwężenie kurczowe przełyku i utrudnione w związku z tym przełykanie pokarmów stałych. Lek ten pomaga pozbyć się nadmiaru bakterii gnilnych. Te wszystkie objawy dotyczące układu pokarmowego często towarzyszą anginie herpanginie. W takim przypadku sama Baptisia może, ale nie musi wystarczyć. Phytolacca nie jeden raz pomogła uporać mi się z taką anginą. Jeżeli stan chorobowy trwał już przez dłuższy okres czasu i nastąpiło powikłanie bakteryjne- ropne Pyrogenium często wybawiało z opresji. Pyrogenium, to jest bardzo poważny lek stosowany w gorączce septycznej, chociaż zdarzało się, że był wskazany u osób, które nie gorączkowały- niestety, a powinny, gdyż ropa wypływała u nich z oczu, nosa, gardło było koloru wołowego mięsa. Osoby te miały wszelkie objawy, jakie występują w obrazie tego leku, łącznie z cuchnącymi wydzielinami ciała, a leki typu Mercurius solubilis, np. nie przynosiły oczekiwanego rezultatu. Po podaniu Pyrogenium stan zdrowia stosunkowo szybko się poprawiał, np. u osoby, która leczyła bezskutecznie zapalenie zatok, z potwornymi pękającymi bólami głowy umiejscowionymi  powyżej czoła do dwóch godzin ustąpił ból głowy. Był na to najwyższy czas, gdyż wszystkim przedstawiał się już najczarniejszy scenariusz, ale dzięki temu lekowi ropa zaczęła schodzić intensywnie z zatok. Dodam tylko jeszcze, że stan Pyrogenium występuje często wtedy, gdy pacjent nie wyzdrowiał jeszcze z występujących poprzednio stanów zakaźnych, np. grypy o przebiegu duropodobnym, również z posocznicy. 

wtorek, 10 września 2019

Srodki wywołujące reakcję

    Tak dużo mówi się o leku konstytucyjnym, np. że  na pierwszej wizycie dobrano  mi lub dziecku konstytucję. Pojawiają się pytania, czy zawsze ten lek poradzi sobie z wszystkimi problemami chorego, a przede wszystkim, czy został on właściwie dobrany, no i jak długo będzie  pomagał. U każdego bowiem człowieka można zaobserwować postępującą z wiekiem stopniową przemianę konstytucji. Często podana jedna dawka leku homeopatycznego "robi swoje". Każda następna już niczego nie zmienia. Myślę, że nie ma sensu wtedy dłużej kontynuować takiego leku, chociaż jestem prawie pewna, że ta jedna dawka była potrzebna- wręcz niezbędna, żeby móc " iść dalej". Uważam, że lepiej będzie dla wielu chorych najpierw doleczyć choroby, które wcześniej zostały stłumione antybiotykiem czy w jakiś inny sposób, a potem dopiero dobrać lek konstytucyjny. Dopiero wtedy podany, na zakończenie infekcji, spowoduje, że pacjent będzie rzadziej chorował i leczenie będzie o wiele prostsze. Lek  Sulfur jodatum  podany na zakończenie infekcji pewnej osobie, a raczej nie będący jej lekiem konstytucyjnym, spowodował, że ustąpiły jej w końcu nawracające zapalenia zatok i to z ropnymi zielono- żółtymi wydzielinami.  Osoba ta została wreszcie doleczona i zapomniała, że miała kiedykolwiek takie kataralne problemy. Wcześniej oczywiście podawane były inne leki leczące zapalenie zatok i wskazane u tej konkretnej osoby. Nie trwało to jednak "wieki". Warto wiedzieć, że Sulfur jodatum jest podstawowym środkiem wskazanym, kiedy organizm nie reaguje na bodźce lecznicze. Często właśnie ten lek toruje lekom drogę do wyleczenia. Zanim to nastąpi, przez krótki czas objawy niewyleczonych chorób nasilą się.  Poza tym często zastanawiam się, jak różni są jednak ludzie. Jedni po zastosowaniu antybiotyku mają spokój nawet  2- 3 lata, inni  3- 6 miesięcy, a jeszcze inni - chorzy są ponownie  nawet po 3 tygodniach. Celowo napisałam: "mają spokój", a nie "są wyleczeni", gdyż nie wierzę, że antybiotyki leczą. Są jednak potrzebne do ratowania życia. Myślę, że dla tych ludzi, którzy przyszli na świat z większą odpornością, nawet dobrany mniej starannie lek homeopatyczny może okazać się skuteczny na dłuższy okres czasu. Ci mało odporni jednak, potrzebują dokładnie dopasowanego leku, żeby zostać wyleczonymi.  Wiadomo, że antybiotyki nie leczą infekcji wirusowych, ale bardzo często do takiej infekcji dołączają się  infekcje bakteryjne i mamy do czynienia z infekcją mieszaną. Jeżeli pacjent otrzyma antybiotyk, kiedy w jego organizmie " króluje", że tak powiem infekcja wirusowa, jego odporność tak mocno ulegnie osłabieniu, że będzie miał ogromne problemy z jej wyleczeniem. Dlatego też proponuję, żeby w momencie, kiedy pacjent czuje się bardzo źle, ma wysoką gorączkę, a lekarz zbyt szybko skazuje nas czy chore dziecko na antybiotyk,  nawet na własny koszt zrobić badanie krwi OB, Crp, morfologię z rozmazem. Przy infekcji powiedzmy paciorkowcowej te parametry będą mocno podwyższone. Mniej szkody przyniesie antybiotyk w momencie, kiedy z punktu widzenia medycyny jest bardzo potrzebny. Pacjenci są wtedy straszeni możliwością wystąpienia zapalenia mięśnia sercowego, stawów, a nawet sepsy. Jednak podany również w takiej sytuacji u wielu dzieci, także dorosłych powoduje, że te infekcje bakteryjne szybko wracają, o czym już niejednokrotnie pisałam. Jednak, jeżeli homeopaci, którzy są akurat "osiągalni" nie mają pomysłu na wyleczenie ciężkiej infekcji, należy podać antybiotyk. Oddzielny problem stanowi  pojawienie się innych dolegliwości, innych zaburzeń po ustąpieniu problemu, którym się zajmujemy. Znając prawo naturalne wg Heringa: "W przebiegu leczenia naturalnego objawy chorobowe ustępują z góry w dół, ze środka na zewnątrz, najpierw z narządów najważniejszych życiowo, a następnie z mniej ważnych, w odwrotnej kolejności do tej, w jakiej rozwijały się w czasie". Kiedy ja zaczynałam ok. 30- lat temu leczenie lekami homeopatycznymi miałam na celu tylko i wyłącznie uniknięcie antybiotyku, uważałam to wtedy za wielki sukces. Obecnie uważam, że ustąpienie objawów chorobowych nie jest równoznaczne z całkowitym wyleczeniem, oczywiście, gdy leczy się chorobę przewlekłą. Obecnie jednak coraz więcej jest takich właśnie chorób. Większość dzieci, które przychodzą na świat jest zdrowych. Jednak zdrowie ich w miarę upływu czasu  ma tendencję do powolnego pogarszania się. Chorują ludzie, kiedy są podatni na daną chorobę. W przeciwnym razie choroba nie rozwija się.

czwartek, 13 czerwca 2019

Trudny przypadek leczenia infekcji paciorkowcowej

  Już długo zbieram się, żeby opisać przypadek leczenia  jednego z 4- letnich bliźniaków, który ok. 4 miesiące po "wyleczeniu"szkarlatyny antybiotykiem rozchorował się ponownie. Antybiotykiem również leczył zapalenie oskrzeli, kiedy miał roczek. Michał, bo tak miał na imię, zachorował kilka dni po bracie i o wiele trudniej było go wyleczyć, niż tego, który zachorował, jako pierwszy. Podobnie było z moimi bliźniaczkami- ta, która zachorowała jako druga, przechodziła infekcję o wiele gorzej. Miało to miejsce, kiedy (za każdym razem zresztą) miałam nadzieję, że już nie zachoruje- tym bardziej byłam zawiedziona i rozczarowana. U Michała choroba rozpoczęła się bólem prawego ucha poprzedzonego katarem, który nie chciał schodzić, jak to określiła mama chłopca. Michał otrzymał Hepar sulfuris. Po leku tym pojawił się w nocy kaszel  bardzo męczący, suchy, przy którym w końcu coś się tam oderwało, a nawet wydawał się mokry- i tak na zmianę. Jeśli chodzi o ucho, to zabolało w nocy i ból ustąpił bez żadnego leku, jeszcze przed podaniem Hepar sulfuris. Ok. 2 dni przed bólem ucha pojawił się katar, którego nie dało się wydmuchać. Przyczyną takiego stanu rzeczy może być gęsta wydzielina lub obrzęk śluzówki. Możliwe jest, że jedno i drugie. W związku z tym, że 4 miesiące wcześniej chorował na szkarlatynę leczoną antybiotykiem, jak już wspomniałam wcześniej, należało brać pod uwagę, że wydzielina jest gęsta. Lekarz stwierdził infekcję górnych dróg oddechowych: lekko czerwone gardło przy powiększonych migdałkach. Chłopiec nie gorączkował, w nocy i w pozycji leżącej czuł się gorzej, kaszel był bardziej męczący. W dzień Michał był płaczliwy, chociaż jadł normalnie i bawił się. Po Hepar sulfuris nos zrobił się drożny, ale wydzielina biała i gęsta, drażniąca głównie spływała gardłem i to ona powodowała lub potęgowała ten kaszel. Pojawił się również ból gardła (wcześniej gardło nie bolało), kaszel już był tylko mokry, charczący od flegmy- męczący. Został podany Mercurius solubilis. Lek ten pozornie rozwiązał sprawę kataru. Początkowo dziecku ładnie odrywała się wydzielina. Jednak w końcu kaszel zrobił się suchy, nasilał się przy głębokim wdechu. Zaleciłam mamie, żeby podała Michałowi Bryonię. Nie trzeba było długo czekać, żeby ustąpił też kaszel. Jednak paciorkowce, które nie zostały wyleczone, lecz tylko stłumione antybiotykiem nie dały za wygraną. Zrobiło się spuchnięte i zaczerwienione prawe oczko. Po podaniu Apisu brak kaszlu, kataru- nosek drożny. Oczko było lepsze, ale w dalszym ciągu zaczerwienione. Jednak doświadczyłam niejednokrotnie, że dopóki nie jest coś (w tym wypadku oczko) zupełnie wyleczone, to jeszcze może być różnie. W gardle przeszkadzała chłopcu zalegająca wydzielina. W końcu zdecydowałam się na Cinnabaris. Zaczął schodzić żółty katar, przy którym początkowo Michał mówił przez nos. Potem pojawiła się obfita wydzielina z nosa, nasilił się prawostronny ból gardła, odczucie zimna, poty, gorączka- początkowo 37,7, potem 38,6. Dołączyłam do leczenia Belladonnę. Ponownie zaleciłam Mercurius solubilis i Notakehl  dwa razy dziennie. W wyniku takiego leczenia minęła gorączka,  z noska  schodził żółty, lejący katar, sam wychodził z noska- tak powiedziała mama chłopca. Oczko było w dalszym ciągu zaczerwienione. Nic dziwnego, przecież p. dr stwierdziła również zapalenie spojówek. Do Mercuriusa solubilis, Belladonny i Notakehlu zaleciłam jeszcze Pyrogenium. Kiedy po 5- dniowym leczeniu tymi lekami (Pyrogenium zostało podane 3 razy), w dalszym ciągu wydzieliny były żółte, oczko zaczerwienione i utrzymywał się kaszel, zaczęłam zastanawiać się, czy Mercurius solubilis to był dobry wybór, chociaż wiele objawów oraz przebyta szkarlatyna wskazywały w tym momencie właśnie na ten lek.   Zapytałam mamy Michała, jak przebiegało zapalenie oskrzeli, które było leczone antybiotykiem 3 lata wcześniej. Usłyszałam, że kaszel był bardzo suchy, duszący- w dzień i w nocy, nasilał się godzinę przed i dwie godziny po północy. Wtedy zaleciłam Arsenicum album. Krótko przed zaaplikowaniem tego leku chłopiec zrobił się marudny, pojawiło się też kichanie. W wydzielinie z nosa, która była dalej żółta, pojawiły się też pasemka krwi. Zarówno kichanie, jak i złe samopoczucie minęło już po pierwszej dawce Arsenicum album. W końcu zostało wyleczone zapalenie spojówek, minął też radykalnie kaszel oraz krwawe niteczki krwi z nosa. Jednak w dalszym ciągu utrzymywały się żółte wydzieliny z nosa. Chłopiec miał przy nich bardzo dobre samopoczucie. Leczenie Arsenicum album trwało 5 dni. Do niego dołączony został Hydrastis. Te dwa leki podawane na zmianę, łącznie z Notakehlem wyleczyły Michała do końca. Trwało to trochę dłużej, może dlatego,  że przez pewien czas  leczenia dziecka nie wiedziałam, że chorował na zapalenie oskrzeli i szkarlatynę. Taki fakt naprawdę jest bardzo istotny i zmienia w dużym stopniu sposób leczenia. Nadmienię jeszcze, że w czasie mojego leczenia chłopiec nie brał nic innego, poza lekami homeopatycznymi, chociaż lekarz przepisał mu różne specyfiki. Korzystał z jego pomocy tylko po to, żeby uzyskać diagnozę. Całe leczenie trwało ok. sześć tygodni.

niedziela, 14 kwietnia 2019

Ujemne skutki szczepienia- ciąg dalszy 2

    Kiedy zaczynałam pisać bloga i udostępniać poszczególne posty na Fanpage, miałam  postanowienie, że będę pisać samą prawdę. No cóż, za piękne, żeby mogło być prawdziwe- dziecko, które straciło zdrowie po szczepieniu, tym bardziej szczepionką "5 w 1" raczej nie zostanie wyleczone Chamomillą, chociaż wszystko wskazywałoby na to, że ten lek jest tym, którego potrzebuje. Nie upłynęło dwa tygodnie, Zuzia ponownie dostała gorączki. Gorączka była wysoka-   39, 8 stopni. Dziecko skarżyło się na ból zębów. Tym razem Chamomilla nie przyniosła ulgi. Mama dziewczynki poinformowała mnie, że dziąsła są ciemnoczerwone, Zuzia często zaciska ząbki. Poza tym boli ją brzuszek, nóżki, piecze pupa, no i ponownie chrupie w nosku. No więc jesteśmy w punkcie wyjścia, pomyślałam. Została podana Phytolacca pomimo tego, że nie spodziewałam się, aby była pomocna w leczeniu brzuszka czy pupy. Jednak fakt, że stosuje się ją przy ząbkowaniu lub przy infekcji, w czasie trwania której występuje przymus zaciskania dziąseł, przeważył za tym, że ją zaleciłam. Oprócz Phytolaccy podawany był Notakehl. Niestety, to leczenie nie przyniosło oczekiwanego rezultatu. Chrupanie w nosku przemieniło się wręcz w chrapanie. Podany został Lachesis- przy zapaleniu zatok ma on w obrazie zatkany odpływ wydzieliny. Poza tym Zuzia miała sińce pod oczami, wysoką gorączkę bez pocenia się, przy czym stopy były zimne. Miała też ponownie zaparcie oraz cuchnące stolce. Lachesis, to lek podawany przy ciężkiej infekcji. W jego obrazie występuje pogorszenie przed snem i po śnie, również inne modalności tego leku dotyczące m. in. kaszlu występowały u Zuzi już podczas pobytu w szpitalu. Jednak wtedy jakby zawiesiłam moje leczenie- moje pomaganie. Niecałą dobę po podaniu Lachesis  ustąpiła gorączka. Mama Zuzi poinformowała mnie, że z wymazu z nosa, który pobierany był po kuracji Phytolaccą wyszła bakteria Streptococcus pneumoniae. Chrupanie w nosku jednak pozostało, również obłożony język. Gęsta wydzielina w dalszym ciągu zalegała w nosie. Cinnabaris i Hydrastis doleczył Zuzię do końca, zarówno jeśli chodzi o zatoki, jak i problemy z brzuszkiem. Katar w końcu zaczął schodzić noskiem, poprawił się sen i ogólne samopoczucie. Oczywiście, nie można wykluczyć wystąpienia katarów i przeziębień, ale uważam, że długotrwała infekcja, która towarzyszyła Zuzi tak długo, została doleczona. Myślę też, że gdyby teraz Zuzia została "odtruta" ze szczepień, które tak bardzo w jej życiu "namieszały", ujemne skutki tego odtruwania byłyby znikome.

czwartek, 28 lutego 2019

Ujemne skutki szczepionki skojarzonej 5w 1- ciąg dalszy

  Niestety, pomimo tego, że mnie olśniło i że lek Chamomilla dla dzieci, które w tak charakterystyczny i uciążliwy sposób przechodzą ząbkowanie, był tym lekiem, którego szukałam, Zosia została hospitalizowana z powodu odwodnienia. Nie pierwszy i nie drugi raz, zanim zaczęłam leczyć to dziecko, przebywało ono w szpitalu. Tam ponownie przeprowadzono jej różne badania, łącznie z Crp i stwierdzono, że są dobre- na tej podstawie m. in. zdiagnozowano grypę. Zanim Zosia została przyjęta do szpitala, poleciłam jej mamie, żeby pojechała na wizytę do p. dr homeopatki, ta stwierdziła ostre zapalenie gardła, o czym wiedziałyśmy już przed wizytą. Ważniejsze jednak było to, że wykluczyła inne poważne choroby. Jednak leki przez nią zaordynowane- pozornie bardzo odpowiednie do tego przypadku: Mercurius sol, Pyrogenium, Arum triphyllum oraz Notakehl, nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. Już po Mercuriusie zrobił się cieknący, wodnisty katar, okropnie męczący kaszel, suchy dławiący.  Nos był czerwony, opuchnięty i w końcu się zatkał.  Zosia go bez przerwy tarła. Spała tylko z wysoko ułożoną głową, a zasypiała na rękach. Niestety utrzymywała się wysoka gorączka, która na kilka godzin tylko spadała po lekach przeciwgorączkowych, również homeopatycznych podawanych w wypadku grypy. Zosia w dalszym ciągu nie jadła i nie piła. Nie było sposobu, żeby ją do tego skłonić. Dlatego, jak wspomniałam wyżej, została hospitalizowana z powodu odwodnienia. Tam leczono ją objawowo, a więc zbijano gorączkę lekami oraz podłączono  Sinecod w inhalacji, po którym nos zrobił się drożny i zaczęła schodzić z niego żółtozielona wydzielina- raczej bardziej zielona, niż żółta. Gardło było określane jako wirusowe. Podawano Zosi również  krople z antybiotykiem do nosa i, kiedy przez okres doby nie pojawiła się gorączka, wypisano ją do domu. W tym momencie dziecko miało mokry kaszel, nos niby był drożny, jednak Zosia mówiła przez nos i spała z otwartą buzią. Mama po wypisaniu Zosi ze szpitala w dalszym ciągu kontynuowała podawanie kropelek do nosa z antybiotykiem oraz robiła jej inhalacje z soli. Po jedzeniu i piciu miała potrzebę odkaszlnięcia, gdyż w gardle ciągle zalegała jej flegma, ale nie miała kataru. Wiedziałam, że to jest stan chwilowy, że szybko wrócą objawy choroby. Nie jest to  przecież wyleczenie. Najważniejsze jednak, że utrzymywała się poprawa z wypróżnieniami- nie są bolesne, nie ściska więc Zosia pośladków podczas defekacji. Robi kupkę spokojnie na nocniczku i nie musi być wtedy sama- nie zasłania buzi rączkami. Jednak, jak się tego spodziewałam, po pięciu dniach mama dziewczynki ponownie poprosiła mnie o pomoc, gdyż nosek ponownie był zatkany. Wszyscy wiemy, jakie jest to uciążliwe. Tym razem w celu rozjaśnienia obrazu choroby zaleciłam jedną dawkę Sulfur Ch 9.  Nie minęło trzy dni, jak zadzwoniła mama i mówi, że owszem nosek prawie się odetkał, ale znowu pojawił się ból brzuszka, który był bardzo twardy, wzdęty. Ponownie Zosi chrupało w nosku ( chrupało, to określenie mamy ), język zrobił się biały, straciła apetyt, kupka była szczypiąca, a przede wszystkim pojawiła się znowu gorączka. Kiedy jeszcze dowiedziałam się, że bolą ją zęby, bez wahania zaleciłam Chamomillę. Następnego dnia dowiedziałam się, że wszystkie objawy ustąpiły, łącznie z gorączką oraz flegmą, która zalegała w gardle. Bolał jeszcze troszkę brzuszek, ale nie na tyle, żeby się tym niepokoić. Zastanawiałam się nieraz, jaki przebieg miałaby grypa, ostre zapalenie gardła, gdyby Zosia nie wypluła tego leku przed pobytem w szpitalu, ale naprawdę nie wiem.