Nie będę pisała o swoim wykształceniu, gdyż nie ma ono nic wspólnego z tym, o czym będę pisała w swoich postach. Córka mojej przyjaciółki ma obecnie 32 lata. Od prawie samego początku swojego życia, tj. od pierwszego szczepienia "di-per-te" była nieustannie chora. Moja przyjaciółka jest przekonana, że została zaszczepiona, kiedy zaczynała jej się infekcja. Nie była ta infekcja bardzo widoczna, jednak ona, jako matka już ją u swojej córki dostrzegała. Nie od dzisiaj wiadomo, że absolutnie nie powinno szczepić się chorych dzieci i w ogóle chorych ludzi dorosłych. Również nie należy tego robić w stanie anergii, kiedy dziecko jest niedoleczone po ciężkiej infekcji, nawet, a może tym bardziej po antybiotykoterapii. Dla lekarzy nie jest to jednak takie oczywiste. Bardzo często zachęcają oni do szczepienia, kiedy dzieci są podziębione. Wrócę jednak do stanu zdrowia córki mojej przyjaciółki, która zupełnie straciła apetyt, a przede wszystkim odporność wskutek nieustannej antybiotykoterapii. Trudno się temu dziwić, że lekarz kwalifikował ją do leczenia antybiotykami, skoro infekcje jej były bakteryjne-ropne. Leczenie takie jednak było dla niej zupełnie nieskuteczne. Brała antybiotyk i była "zdrowa" bardzo krótko. Zdarzało się, że w ogóle nie mogła wyzdrowieć, a jeżeli tak się stało, to bardzo szybko, po 2-3 tygodniach łapała kolejną infekcję wirusową, która zawsze kończyła się bakteryjną i znowu konieczne były antybiotyki.
Tak było do czasu, dopóki nie doradziłam koleżance, żeby zaczęła leczyć córkę mieszankami homeopatycznymi doktora Reckewega, które pojawiły się w owym czasie w aptekach.Takie leczenie było naprawdę skuteczne, chociaż dla niej bardzo męczące. Musiała bowiem podawać jej te leki co godzinę, (w miarę poprawy stanu zdrowia coraz rzadziej), nawet w nocy. Po jakimś czasie korzystając z literatury homeopatycznej, zmieniłam na tyle poglądy odnośnie leczenia, że zaczęłam leczyć rodzinę lekami homeopatycznymi pojedynczymi. Doradziłam taki sposób leczenia przyjaciółce, sumiennie jej w tym pomagając. Przez ok. 28 lat córka mojej koleżanki była leczona antybiotykiem tylko 1 raz. To jeden z wielu przykładów leczenia tylko samymi lekami homeopatycznymi. Nie muszę chyba mówić, jak wielką czerpałam z tego osiągnięcia radość i satysfakcję.
Witam, jestem pod wrazeniem tego bloga. Bardzo ciekawie Pani pisze. Chcialam zaputac jak die Pani uczyla homeopatii. Studiowala pojedyncze leki? Bo przecież w leczeniu bieze sie pod uwage polepszenia, pogorszenia w danych sytuacjach, potencje, objawy i sporo skladowych na to wchodzi. Jak to ugryzc. Jak zaczac.
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak to się stało, że dopiero dzisiaj zauważyłam wiadomość od Pani.
UsuńZaczynałam od książki dr Reckewega, w której opisane były mieszanki na ròżne stany chorobowe. Z innych książek, które wtedy były dostępne poznawałam dokładniejsze obrazy poszczególnych leków stanowiących składniki tych mieszanek. Prenumerowałam również czasopisma homeopatyczne "Homo sapiens". Wielokrotne ich czytanie pomagało mi bardzo poznać istotę leczenia homeopatycznego. Dysponowałam też książkami, w których były opisane modalności leków oraz podane były wskazówki, jakie należy stosować potencje w poszczególnych przypadkach. "Ucząc" się leków czytałam o nich w wielu książkach zwłaszcza, kiedy któryś z nich chciałam zastosować. Z każdej dowiadywałam się o danym leku coś nowego i stwierdzałam, że tylko dla tej informacji warto było kupić daną książkę. Poza tym miałam kogo leczyć, więc poznawałam działanie leków w praktyce.
Pozdrawiam