wtorek, 21 marca 2017

Leczenie infekcji- ciąg dalszy

                         W dwóch ostatnich postach, w których pisałam o leczeniu kaszlu, krztuśca, chorób gardła nie wspomniałam jeszcze o leku Silicea. Jest to kolejny lek, w którego obrazie są powiększone węzły chłonne. Symptomami wiodącymi tego leku jest wyczerpanie nerwowe, przewlekłe stany ropne oraz skłonność do nadmiernego pocenia się. Kaszel w obrazie tego leku jest aż do granicy wymiotów, chory krztusi się i dławi. Lekiem tym można leczyć zarówno anginę, kaszel łącznie z zapaleniem oskrzeli, jak i zapalenie zatok. Ponieważ jest to lek, który działa na tkankę łączną leczymy nim krzywicę, zapalenia skóry, osłabienie kości, jak też chroniczny reumatyzm. Kaszel w obrazie Silicei pogarsza mówienie, zimne napoje oraz pozycja leżąca. Kiedy chory, który potrzebuje tego leku przebywa w przeciągu, wilgoci czy na zimnym powietrzu, bardzo szybko " łapie infekcję". Napisałam w cudzysłowie, ponieważ pacjent taki jest już od dłuższego czasu niedoleczony. Przeważnie zalecono już mu kilka leków takich, jak  Hepar sulfuris czy  Mercurius solubilis, ewentualnie jeszcze jakiś inny, które to leki nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. Nierzadko też chory taki leczony był wielokrotnie i bezskutecznie antybiotykami. Dopiero Silicea szczęśliwie doprowadza takiego pacjenta do wyleczenia. Ponieważ w obrazie tego leku jest brak witalności, po wyleczeniu nią poprawia się ogólna odporność organizmu.
                          W leczeniu chorób przewlekłych bardzo ważna jest też kolejność podawanych leków, o czym pisałam już w poprzednim poście dotyczącym leczenia anginy. Wtedy to mojej córce nie pomógł zalecony Mercurius solubils, a lek Lachesis podany wcześniej przed nim utorował drogę do wyleczenia. Po podaniu tego leku odczekałam dobę i ponownie podałam córce Mercurius solubilis, który już wyleczył anginę u mojej córki.
                          Bardzo ważnym lekiem stosowanym w leczeniu chorób przewlekłych jest Sulfur jodatum. Lek ten może sam wyleczyć dany przypadek albo utoruje drogę do wyleczenia lekom podanym wcześniej lub tym, które będą podane później. Jest to bowiem podstawowy środek przy braku reakcji organizmu na bodźce lecznicze. Obrazem tego leku jest chroniczny przerost migdałków z przerostem szyjnych węzłów chłonnych, drapiący gęsty katar, męczący kaszel, jak też artrozy oraz trądziki, egzemy i liszaje.
                           Na koniec mojego postu chciałabym jeszcze opisać przypadek wyleczenia mojej córki z anginy. Bardzo chciałam uniknąć antybiotyku, gdyż po nim córka "błyskawicznie" znowu była chora. Podałam jej Mercurius solubilis. Wszystko bowiem wskazywało na to, że właśnie ten lek był jej potrzebny: powiększony obłożony język, cuchnący oddech i pot, jak też pogorszenie dolegliwości nocą. Niestety lek ten nie przyniósł oczekiwanej poprawy. Zaczęłam więc czytać wszystkie materiały, którymi wówczas dysponowałam. Chciałam zaznaczyć, że w leczeniu homeopatycznym dopiero "raczkowałam". Natknęłam się na opis leku Silicea.  Kiedy przeczytałam zdanie: działa w przypadkach ropnych procesów trudno poddających się leczeniu; objawy: małe, lekko ropiejące...wszystko zrobiło się dla mnie jasne. Nigdy wcześniej nie leczyłam jeszcze nikogo tym lekiem, ale miałam go na szczęście  w domu. Lek był w kropelkach w niskiej potencji, więc podałam go kilka razy. Kiedy po kilku godzinach potarłam ropę na migdałku córki patyczkiem umoczonym w spirytusie, ta natychmiast odpadła.Wcześniej przed podaniem tego leku ropa mocno trzymała się migdałka. Gorączka, również spadła, a ja czułam się bardzo usatysfakcjonowana, że uniknęłam antybiotyku w leczeniu córki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz